Spółka kapitałowa: SSD sp. z o. o. sprzedała Janowi Kowalskiemu prowadzącemu działalność gospodarczą pod firmą „Jan Kowalski Transport i Spedycja Wrocław-Katowice” 10 samochodów ciężarowych za cenę 1 100 000 zł.
SSD sp. z o. o. wykonała umowę i w umówionym miejscu i o umówionym czasie wydała kupującemu samochody. Jan Kowalski osobiście nadzorował czynności odbiorowe i ani w dniu odbioru, ani w okresie późniejszym nie zgłosił sprzedawcy żadnych uwag co do jakości i ilości towaru.
SDD sp. z o. o. – z uwagi na dotychczasowe i nienaganne stosunki gospodarcze – udzieliła Janowi Kowalskiemu kredytu kupieckiego. Cena miała być zapłacona w terminie miesiąca od wydania kupującemu samochodów ciężarowych.
Upłynął miesiąc od wydania Janowi Kowalskiemu samochodów. Mimo to Jan Kowalski nie zapłacił umówionej ceny. Zarząd SSD sp. z o. o. zaczął upominać się o wywiązanie się z umowy. Jan Kowalski oświadczył, że nie nic spółce nie zapłaci, ponieważ nie wiąże go ze spółką ważna umowa.
Spółka w odpowiedzi wystosowała do Jana Kowalskiego pismo, w którym podtrzymała swoje żądanie i przypomniała mu, że umowa została zawarta 30 kwietnia oraz że jest ważna, ponieważ została podpisana zgodnie z zasadami reprezentacji obowiązującymi w spółce, tj. przez dwóch członków zarządu.
Spółka wytoczyła przeciwko Janowi Kowalskiemu powództwo, które jednak zostało oddalone! W uzasadnieniu wyroku sąd napisał, że nie było ważnej umowy zawartej pomiędzy stronami.
Dlaczego?
Umowa spółki z o. o. (SSD sp. z o. o.) stanowi, że zarząd jest trzyosobowy. W chwili podpisywania umowy sprzedaży zarząd liczył tylko dwie osoby, zatem należało uznać, że spółka nie miała organu zdolnego do jej reprezentacji. Skoro spółka nie miała zarządu, nie mogła zawrzeć umowy, a co za tym idzie – umowa sprzedaży zawarta z Janem Kowalskim jest nieważna i nie można na jej podstawie dochodzić zapłaty ceny.
Czy sąd miał rację?
Musisz wiedzieć, że wielu uznanych prawników stoi na stanowisku, iż zarząd „kadłubowy” (czyli taki, który ma mniej członków, niż przewiduje to umowa spółki) nie jest organem spółki. Innymi słowy zarząd kadłubowy nie jest zarządem.
Zatem jeżeli:
1. umowa spółki przewiduje, że zarząd jest trzyosobowy,
2. umowa spółki przewiduje, że reprezentacja jest dwuosobowa
3. jeden z członków zarządu zrezygnuje ze swojej funkcji
to pozostali dwaj członkowie nie mogą podpisywać w imieniu tej spółki umów, ponieważ od chwili rezygnacji trzeciego członka zarząd nie istnieje!
Jak przy tworzeniu spółki uniknąć problemów z tym związanych?
Bardzo prosto! Umowa spółki powinna przewidywać, że zarząd składa się np. od 1 do 3 osób. Dzięki temu, jeżeli w zarządzie zasiadają dwie osoby, to nie można o nim powiedzieć, że jest to zarząd kadłubowy.
Ale czy sąd prawidłowo postąpił, oddalając powództwo? Czy rzeczywiście nie było podstaw, żeby jednak zasądzić cenę?
{ 5 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Sąd wydał nieprawidłowy wyrok. Nie wdając się w dywagacje prawne, J. Kowalski powinien na podstawie 103par2 kc wezwać spółkę do potwierdzenia umowy. Wolny byłby po bezskutecznym upływie tego terminu. Jednakże mógłby tylko oczekiwać jak nowo powołany zarząd wytoczyłby powództwo z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia.
Umowa była ważna. Brak jednego członka zarządu nie wpływa na ważność mandatów pozostałych. W konsekwencji mogli podpisać umowę, zgodnie z zasadami reprezentacji.
Sądy często podzielają Pana stanowisko. Jednak reprezentowany jest również pogląd przedstawiony przeze mnie we wpisie – że czynności dokonane przez zarząd kadłubowy są nieważne. Umowę spółki lepiej dostosować do mniej liberalnego poglądu po to, żeby uniknąć w przyszłości przykrych niespodzianek.
Brak jest orzeczenia SN, w którym wyraźono by Pana pogląd. Prowadziłby on zresztą do kuriozalnych konsekwencji, że w razie np. ustąpienia jednego członka zarządu, trzeba by od nowa powoływać wszystkich (bo skoro jeżeli w razie rezygnacji zarządu zarząd nie istnieje, to pozostali nie są już członkami – nie można być członkiem nieistniejacego organu).
Nie musi mnie Pan do niczego przekonywać. Jest to pogląd reprezentowany przez Andrzeja Kidybę i czasami podzielany przez sądy powszechne (np. postanowienie SO w Łodzi z 16 IV 2014 r., XIII Ga 586/13 – chociaż akurat w tym przypadku ten pogląd nie miał żadnego wpływu na wynik rozstrzygnięcia).
Z uwagi na fakt, że w obrocie istnieją orzeczenia wydawane w oparciu o ten pogląd, postuluję, żeby w umowach spółki określać liczbę członków zarządu widełkowo.